Imię: Sadness
Ksywa: Sad (zastanawiam się czy to od sadness czy sadist) Sadu, Sadi, Sady, Sadzioch, Sedes, Sadystka
Wiek: ... cholera lepiej się nie przyznawać
Hierarchia: samica alfa, czujka nocna, zboczeniec, AA
Lubie: budyń, czekoladę, przyrodę, kokardki, różowe króliczki i sadomasochistyczny seks oO
Nie lubię: wiewiórek
Mieszkam: w torebce (już widzę jak mi współczujecie... ja sobie też współczuje w końcu to tylko 69 pieter, 666 pokoi [liczby przypadkowe], własny burdel i basen na dachu)
Rasa: ojciec był demonem matka wilkiem niebios (to tak jak połączyć gota
i punka i wyjdzie emo oO to i u mnie wyszło coś chorego psychicznie ^^)
Charakter: najczęściej wesoła i smutna, przyjacielska, często ma ochotę
posiekać wszystkich siekierą, całkowicie przyzwoita i nikt nie
zaprzeczy, bez żadnych zaburzeń psychicznych (powie mi ktoś dlaczego
inni nie używają krwi zamiast ketchupu do frytek?), mhorczna, zUa i
strasznie słodka ^^
Oreintacja: bi (co się będę ograniczać)
(w dodatku zoofilka - lubię wilki, nie wiem jak nazwać to ze lubię też
ludzi oO, pedofilka, sadomasochistka, dendrofilka *patrzy na miny
wszystkich* może lepiej skończę wymieniać
Historia:
Z mojej historii pamiętam dokładnie wszystko. Właściwie od samych moich
narodzin. Większość z was pewnie nie pamięta wieku szczenięcego. Może to
przez to kim byłam miałam taką dobrą pamięć a może to na skutek tych
wszystkich przeżyć. Ale mniejsza o to zacznijmy wszystko od początku.
Nie mogę pisać o swoich dziejach nie wspominając o mojej matce. Gdyby
nie ona nic by się nie zaczęło. Z jednej strony jestem zła na nią za to
wszystko ale z drugiej była ona jedyna osobą, która tak naprawdę mocno
mnie kochała. Angela to imię doskonale do niej pasowało. Wywodziła się
ona bowiem, z dawniej bardzo znanej teraz już zanikającej rasy
anielskich wilków. Charakterystyczną ich cechą były duże, piękne
skrzydła i jasna sierść z której bił jasny blask. W dodatku ona byłą tez
najmilszą osobą na świecie. Nikt nie śmiałby kiedykolwiek osądzić ją o
coś złego. No tego to ja raczej po niej nie odziedziczyłam. Właściwie to
wszystko zaczęło się od ludzi. Tak oni nie wiedzą o istnieniu
magicznych wilków, lecz wtedy kilku ich widziało. Żył pewien myśliwy.
Nie wiem jak się nazywał, zresztą co to obchodzi jakiegokolwiek wilka.
Wiadomo, że my boimy się ludzi. Niebezpieczne stworzenia, od których
trzymamy się z daleka z wiadomych powodów.
….
Z daleka dało się słyszeć głośny huk. Jasno brązowa wilczyca biegła
przed siebie a za nią podążały dwa malutkie wilczki. Wiedziała, że do
już koniec. Chciała ostatni raz spojrzeć na ciało ukochanego ale
wiedział że teraz najważniejszym jej celem jest chronić swoje
szczenięta. Jedno z nich był to bardzo mały o brązowej sierści samiec.
Biegł najszybciej jak umiał potykając się o własne łapki. Tuż za ni m
biegła nieco starsza samiczka o jasnej sierści z pięknymi skrzydłami jak
jej matka. Tak nie było to zwyczajne wilki, ludzie dali by wszystko
żeby zdobyć ich futro. Wilczyca znalazła się koło lisiej nory. Wepchała
tam jak najszybciej swoje dzieci.
-Nie ruszajcie się stąd cokolwiek by się stało. Angelko proszę cię opiekuj się Fastem.
-Ale mamo... - zaczęła przestraszona wilczyca ale nie zdążyła bo ich matka już biegła przed siebie.
Angela skryła się głębiej w norze i przytuliła braciszka do siebie. Słyszała jak ludzie przebiegają obok nich.
-Widzę go.- usłyszał głos jednego z nich.
-Więc legenda mówi prawdę. Tamten nie był taki wyjątkowy ale ta wilczyca spójrzcie na jej skrzydła.
-Muszę ją mieć- odezwał się nagle gruby, zachrypnięty głos- żywą lub martwą.
Nastała chwila ciszy którą znów zakłócił głośny huk. Angela
znieruchomiał z przerażenia, a Fast zadrżał i skulił się jeszcze
bardziej.
-Mamy ją!
Wielkie szczęście ludzi nie trwało jednak zbyt długo. Po przyjechaniu do miasta okazało się że ciała wilków nie ma.
Dzieci opuściły swoją kryjówkę, wiedziały że teraz mogą liczyć tylko na
siebie. Angela opiekowała się bratem do puki ona nie wyrosłą na piękną
niczym anioł dorosłą wilczycę, a on na dzielnego dużego wilka. Przez ten
cały czas żyli w lesie. W końcu rozstali się Fast znalazł sobie watahę i
założył własną rodzinę. Jego siostra też długo nie wędrowała została w
jednej z watah. Wciąż jednak czuła ze nigdzie nie pasuje. Nie zawierała
żadnych bliższych znajomości. Jednak wszyscy ją lubili, nie dało się jej
nie lubić. Nigdy nie zostawiła kogoś w potrzebie, robiła wszystko dla
innych nic dla siebie. Kochała szczeniaki zawsze się nimi opiekowała,
nigdy nie potrafiła powiedzieć o kimkolwiek złego słowa. Wieczorami
przechadzała się po lesie wspominając straszne chwile z dzieciństwa. Łzy
kapały jej z oczu gdy szła przed siebie. Patrzyła w ziemię, nagle
poczuła jak ziemia lekko drży i coś biegnie w jej stronę. Podniosła
wzrok i spojrzał na pędzące prosto na nią dziwne stworzenie.
Coś co ledwo przypominało wilka było przynajmniej o połowę mniejsze od
niej. Miało bujną niebieską grzywę z której wystawały nadzwyczaj ogromne
uszy. Całe pokryte było krótką ciemno różową sierścią. To dziwne
stworzenia mało długi ogon jakby gadzi zakończony trzema szpikulcami na
końcu. Angela cofnęła się odruchowo gdy zwierze zatrzymało się przed
nią. Malec nie wydawał się jednak groźny gdy patrzył na nią swoimi
dużymi błękitnymi oczami.
-Witaj – zagadnęła wilczyca nieśmiało.
Stworzonko syknęło w jej stronę i obróciło się kółko.
-Wilk jesteś ty? - przechyliło łeb patrząc na nią pytająco.
-Tak – odpowiedział mu niepewnie – A ty kim jesteś?
-Gdzieś tu są wiewiórki.. - i nim Angela zdążała cokolwiek powiedzieć stworzonko zniknęło w krzakach.
Moja matka jeszcze chwile patrzyła w miejsce zniknięcia tegoż stworzenia
zastanawiając się czym było. Gdy spojrzała z powrotem na ścieżkę którą
szła ujrzał przed sobą ogromnego czarnego wilka. Tak mój tatuś (no i
kurde zdradziłam) to był potężny wilk a raczej demon. Jego sierść
głęboka czerń niczym wyprana w perwoll black magic. Ogromne skrzydła
nietoperza zakończone zakrwawionymi kolcami – takie same pokrywały jego
grzbiet. Czerwona grzywa i dwa wielkie rogi wystające z niej. Długi
zakręcony smoczy ogon, pysk pokryty wieloma szramami i to srogie
spojrzenie niezależnie od nastroju. Nic dziwnego, że pod moją matką
ugięły się kolana. Tak oto anioł zakochał się w szatanie z wzajemnością
oczywiście. No tak dalszy ciąg +18. Ok, dobra nie tak od razu moja matka
to nie ja jeszcze się parę razy spotykali. Takie to niestety były wtedy
czasy, że panowała straszna nietolerancja. Wilki z demonami nie za
bardzo się lubiły. Heh o czym ja mówię nie lubić to się może nawet
rodzeństwo to była czysta i szczera nienawiść która spowodowała jeną z
najżwawszych wojen wszech czasów. Mój ojciec chcąc ocalić swoją ukochaną
a zarazem mnie kiedy już byłam w jej łonie. Kazał jej odejść w bardziej
spokojne miejsce gdzie nie toczyła się wojna. Tak właśnie Angela
znalazła schronienie w jednej z watah gdzie mieszkały zwyczajne
niemagiczne wilki.
Teraz wyobraźcie sobie najspokojniejsze miejsce na świecie. Średniej
wielkości stado gdzie wilki nie mają żadnych magicznych mocy. Położone w
pięknym miejscu wśród wodospadów. Każdy się tam kocha (niestety nie w
tym sensie jak myślicie) i szanuje. Wszyscy są mili i uprzejmi, pomagają
sobie nawzajem. W dodatku bycie normalnym wilkiem w ich sensie nie
ogranicza się tylko do braku mocy ale także barku jakichkolwiek odskoków
od normy. Wszyscy byli tacy sami. Mojej matce chociaż już dość się tam
wyróżniała podobało to się. Na mój gust było tam po prostu strasznie
nudno. Niestety tam właśnie przyszło mi się narodzić....
* * *
Był środek nocy a na dworze szalała burza kiedy ja przyszłam na świat w
ciemnej jaskini. Nikomu nie wydawałam się niezwykła. Bardziej
przypominałam normalnego wilka niż moja matka. Może jedynie czarna
potargana grzywa mnie wyróżniała. Wiele osób zebrało się, żeby mnie
zobaczyć. Ja zaś przywitałam wszystkich głośnym warczeniem i tak oto
spadły na mnie pierwsze wrogie spojrzenia, których było potem całe
mnóstwo. Dorastając uczyłam się razem z innymi szczeniakami życia w
stadzie. Codziennie odbywały się lekcje polowania, tropienia a także
wykłady na temat życia w stadzie, pomagania sobie i takie tam pierdoły,
których nigdy nie chciało mi się słuchać. Polowanie szło mi znakomicie.
Byłam najlepsza wśród wszystkich malców. Miałam lepiej wykształcone
wszystkie zmysły. Bardzo dobry wzrok, słuch i węch. Byłam także zwinna i
bardzo szybka. Nikt nie umiał mnie dogonić. Jako jedyna potrafiłam
wdrapać się na drzewo a nawet przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą.
Zdarzało się, że atakowałam kolegów za to, że przezywali mnie od
wiewiórek. Nikt ze starszych nie przejmował się tym, że inne dzieci się
ze mnie śmieją. Za to mnie zawsze obrywało się za własną obronę. Nawet
matka tylko mnie pouczała, żebym była spokojnym wilkiem. Jednak
najbardziej odróżniał mnie od reszty mój apetyt. Jadłam bardzo dużo,
zwykle sama polowałam sobie na zające. Wkrótce odkryłam, że to nie mięso
mi smakuje lecz krew, którą zawsze chętnie spijałam z ofiary.
* * *
Pewnego wieczoru wciąż będą jeszcze szczeniakiem wybrałam się na
polowanie. Razem ze mną poszedł Mat. Właściwie nazywał się Matutinus co z
łaciny oznacza świt. Ja oczywiście jednak stwierdziłam, że jego imię
jest trudne do zapamiętania. Mat był chyba jedynym szczeniakiem, który
akceptował mnie w stadzie. Dla niego byłam po prostu zabawna.
Skradałam się po cichu między zaroślami bez najmniejszego szelestu.
Bardzo szybko wywęszyłam zapach krwi. Gdzieś w pobliżu kręciła się ranna
sarna.
-Tędy – warknęłam na Mat'a- i cicho.
Mój kolega był strasznie niezdarny i zaczęłam się zastanawiać czemu w
ogóle go zabrałam ze sobą. Jednak pewnie lepiej takie towarzystwo niż
żadne. Przebiegłam szybko udeptaną ścieżką i schowałam się za
najbliższym drzewem. Mat po krótkiej chwili podbiegł do mnie. Niedaleko
na pasło się nieduże stadko. Jedna z łań stał bardziej z boku. Od razu
dostrzegłam ranę na jej nodze. Nagle poczułam jak cała drętwieje.
Widziałam tylko krople krwi spływające po jej ciele. Czułam ten zapach,
wspaniały, słodki, intensywny zapach. Cała reszta świata zniknęła.
-Zwariowałaś nie upolujemy sarny. Znajdźmy lepiej jakiegoś królika czy
coś. - słyszałam głos jakby z oddali choć Mat stał tuz obok mnie. -
Sadness słyszysz mnie. Hej Sad...
Rzuciłam się przed siebie. Prawie nie pamiętam co się stało musiałam
biec z niesamowitą szybkością bo w ciągu sekundy znalazłam się na łani i
wbijałam kły w jej szyje. Dopiero gdy chłeptałam dużą ilość krwi
odsunęłam się od rozszarpanego zwierzęcia i zobaczyłam co zrobiłam. Mat
patrzył na mnie przerażony...
* * *
Następnego dnia nie dawałam matce spokoju zasypując ją pytaniami
dlaczego jestem inna. Różniłam się od reszty wilków i ona nie mogła całe
życie wmawiać mi, że tak nie jest. W końcu postanowiła wyjawić mi
prawdę. W środku nocy poszła razem ze mną w głąb lasu. W końcu
dotarliśmy na brzegu Mrocznej Doliny, której wilki zawsze unikały.
Wiedziałam, że mieszkają tam demony do których nie wolno mi się zbliżać.
Ufałam jednak, że matka wie co robi. Tego dnia poznałam mojego ojca.
Wspaniały wilk. Mogłam z nim pogadać o wszystkich. Byłam dumna, że mam
ojca demona hehe no i chciałam go coraz częściej odwiedzać. Mojemu ojcu
to się nie podobało troszczył się o mnie i o matkę. Jednak zarówno ja
jak i ona tęskniłyśmy za nim. Przychodziłyśmy coraz częściej. Nic
dziwnego, że w końcu członkowie watahy zaczęli coś podejrzewać. Pewnego
dni zostałyśmy przyłapane. Od razu wszytko się wydało. A nas miała
czekać kara... śmierć.
* * *
Do dziś pamiętam jak musiałam patrzeć na walczących rodziców. Moja matka
została zamordowana przez samca alphę bardzo szybko choć tata dzielnie
ją bronił. Jego musieli spalić żywcem to jedyny sposób na zabicie
demona. Jakaś wilczyca mnie trzymała próbowałam się wyrwać ale nie
miałam dość siły. Pamiętam tylko ogień i wrzask a potem wszystko działo
się jak we śnie. Słyszałam głosy ale nie wiem kto to mówił.
-Co z nią zrobimy.
-To pół demon ją też należy zabić.
-Ale to jeszcze szczeniak.
-Jak dorośnie będzie walczyć z nimi.
-A może z nami przeciągniemy ją na swoją stronę.
-Ja się nią zaopiekuje. - brązowa lekko kulejąca wilczyca wyszła na
środek – biorę za nią całkowitą odpowiedzialność. - poznałam była to
mama Mat'a
... Myśleli, że zapomnę wszystkie krzywdy, widoku umierających rodziców. Myśleli, że będę jedną z nich. Mylili się.
Dorastałam żywiąc urazę do wszystkich prócz rodziny Mat'a. Tylko z nimi
rozmawiałam. Resztę po prostu ignorowałam. Opiekowali się mną dobrze.
Traktowali jak własną córkę. Z wdzięczności do nich starałam się
zachowywać jak normalna wilczyca i dostosować do członków watahy. Tak
też dorastałam.
***
Pewnej burzliwej nocy siedziałam przed jaskinią nie mogąc zasnąć. Życie
tutaj całkowicie mi nie pasowało. Miałam ochotę zemścić się na żyjących
tu wilkach ale wiedziałam, że sama nie dam rady. Położyłam się na ziemi,
lubiłam gdy krople deszczu obmywały moje futro. Gdy już prawie
odpłynęłam w sen coś wskoczyło mi na plecy. Zerwałam się zrzucając
puchatą kulkę z siebie i odwróciłam się gotowa do ataku.
-Timy? - spytałam po chwili przypatrując się różowej kulce z niebieską grzywą.
To dziwne stworzonko było jednym z rodzajów mniejszych i słabszych
demonów. Żyły wiecznie ale nigdy nie dorastały. Ich jedyną bronią były
szpikulce na ogonie z trojącym jadem, który paraliżował przeciwnika
dając i szanse na ucieczkę. Timy był dobrym przyjacielem mojego ojca.
Często bawiłam się z nim będąc szczeniakiem.
-Sadzia – stworzonko podbiegło do mnie i mocno mnie przytuliło.
Opowiedziałam mu wszystko. Jak zginęli moi rodzice i dlaczego tu jestem.
Choć malec cały czas polował na myszy to jednak uważnie mnie słuchał.
Gdy skończyłam przysiadł i spojrzał na mnie poważnie.
-Zamieszkasz z nami. - powiedział powoli. - tak naprawdę jesteś jedną z nas.
***
Tak tez się stało. Mały przyjaciel doprowadził mnie do nowego domu.
Gdy pierwszy raz ujrzałam Mroczną Dolinę pomyślałam, że to właśnie jest
mój prawdziwy dom. Nie rosła tu żadna trawa, gdzieniegdzie tylko
spróchniałe drzewa bez liści. Ze wszystkich stron otaczały mnie potężne
góry. W nich znajdowały się jaskinie członków tego mrocznego stada.
Żyjące tam stworzenia całkowicie różniły się od siebie. Widziałam wilka
całego w płomieniach, innego zaś pokrytego zielona łuską z rozdwojonym
językiem jak u węża. Sam przywódca bardzie przypominała smoka niż wilka.
Każdy miał swój sposób życia i raczej nie wchodzili sobie w drogę.
Zamieszkałam z Timim nauczył mnie wielu sztuczek i trochę opanowałam
czarną magię. Podarował mi też magiczną torbę, w której od lat
gromadzone były przeróżne ludzkie przedmioty.
Jednak gdy władca demonów dowiedział się co stało się z moim ojcem
postanowił zaatakować moja byłą watahę. Chętnie wyruszyłam razem z nimi.
***
Nie lubię wspominać tej bitwy. Choć wtedy chętnie mordowałam teraz nie
jest z tego dumna. Zginęły może dwa słabsze demony a za to mnóstwo
wilków. Wszędzie było pełno krwi i ognia co przypominało mi straszną
scenę z dzieciństwa. Stałam u boku przywódcy walcząc z nim ramię w
ramię. Kiedy mój towarzysz rzucił się na jednego z wilków stojącego
samotnie na skale podbiegłam mu z pomocą. Zatrzymałam się jednak
natychmiast gdy rozpoznałam Mata. Stał i i warczał na najpotężniejszego
demona pokazując swoją odwagę a jednocześnie głupotę. Natychmiast
stanęłam między nimi.
-Oszczędź go on mi pomagał – zawołałam w stronę bestii i odwróciłam się do przyjaciela. - Pamiętasz mnie? To ja Sad?
-Sadness? - spojrzał na mnie lekko zaskoczy i po chwili warkną złowrogo – Ty zdrajco! - ryknął wściekle.
To była chwila. Nie zdążyłam zareagować. Puchnął mnie z całej siły tak,
że runęłam w przepaść. Użyłam magi przywołującej cienie, żeby się
ocalić. One nieco spowolniły mój upadek ale i tak pewnie bym się
pożądanie połamała gdybym nie spadła na coś miękkiego. Było to ciało
wilczycy. Moja przybrana matka leżała z przegryzionym gardłem. Nie
zniosłam tego widoku i uciekłam... Wtedy zrozumiałam dlaczego wilki tak
bardzo nienawidziły demonów. Oni każdego, często bez powodu bezlitośnie
mordowali. Żywili się krwią niewinnych. Tamci tylko się bronili. Jednak
nadal nie daruje im śmierci rodziców. Nie mogłam żyć w śród demonów nie
byłam aż taka złą jednak to stado te z nie było dla mnie. Jedyne co mi
pozostało to uciec jak najdalej.
THE END
Fota: <klik>
GG: 40722741
Saddy Saddy Saddy ;d masz długą strasznie historię.Witam Alphę na prawowitym tronie *skinął łbem*
OdpowiedzUsuńwiem wiem ciekawe czy ktoś przeczyta xD *kręci się na tronie z kości wiewiórek* ale tu niewygodnie poduszeczkę byś mi przyniósł
OdpowiedzUsuńO nie! To mnie wyrzuć :O
OdpowiedzUsuńRdzawa lisica pokłoniła się nisko, składając tym samym szacunek Alphie Watahy Emo. - Witaj, przybywam jako posłaniec Herd Of The Night, stada z którym spędzicie najbliższą wigilię, pragnę zaproponować byście zorganizowali losowanie [jak to; http://herd-of-the-night.blogspot.com/2012/12/swiateczne-losowanie.html], lub bez niego przekazali Nam jakie prezenty i komu wręczyć ma zorganizowany Mikołaj. Jeżeli tylko chcecie wziąć w tym udział, odezwij się, a odpowiem na wszystkie pytania. [ Error Buen na HOTN.]
OdpowiedzUsuń