No więc...
(nie znaczyna się zdania od "no więc"!) stul mordę...
(...) no więc z rana jak to ja postanowiłem wybrać się na polowanie.Uzbroiłem się w gumki
(na chuja Ci gumki?) masz pytanie zawarte w odpowiedzi i sie głupio pytasz...
(a,trzeba było tak od razu...) uzbroiłem się w gumki,kilka szyszek w razie ataku wiewiórek,telefon komórkowy,stacjonarny z przedłużaczem od domu coby się w lesie nie zgubić a może ktoś do mnie zadzwoni,portfel,dowód osobisty,Lacalut Activ a jak pastę do zębów to i szczoteczkę,zapałki w razie żeby usmażyć zwierzynę na rożnie no i...cierpliwość bo to najważniejsze na polowaniach.Kiedy tylko wychyliłem łeb od razu zostałem na wstępie ostrzelany szyszkami przez te małe gryzonie.
(bo jesteś idiotą...najpierw się wywiesza białą flagę...) milcz...dobra...nie ważne...Tak więc zacząłem iść pod tym pieruńskim ostrzałem,który chyba się za chiny nie skończy.Myślałem tak aż do czasu kiedy ukryłem się w krzakach i przestały lecieć we mnie pociski.Wyciągnąłem gumkę i nabrałem do niej śniegu
(what Ty odpierdalasz?) słuchaj...rozpaliłem ognisko i ogrzałem śnieg,który był w tej gumce i się rozpuścił.Ale spokojnie...gumka się nie przerwała...
(To było nocą, gdy księżyc jasno świecił...wiesz już na pewno, nie będzie z tego dzieci...) no i mniej więcej tak by było...gdybym wiesz co robił,ale to nie przy dzieciach.No i zamachnąłem się i jak rypło w te wiewiórki,tak całe były mokre i częsły się ze strachu.
(raczej z zimna,no ale dobra już nic nie mówię) tak sobie mów....tak sobie mów.I wtem stąd ni zowąd na mojej drodze pojawiła się sarenka.I tak sobie myślę,dorwać ją i zjeść.
(tłum. złapać ją i zgwałcić) no chyba w Twoich snach.Rzuciłem się na nią i z....złapałem ją i skręciłem kark.Przytargałem na polanę to jej chude cielsko.I okazało się,że wykorzystałem wszystkie zapałki na rozpalenie wcześniejszego ogniska.
Dobra...nie szpanuj mi tu obrazkami...myślisz,że jak zarzucisz jakiś arcik to jesteś taki kozak?
(Tak :D) Ech...no i zjadłem tą padlinkę na surowo i przy okazji mi co nieco wlazło w zęby.Więc wziąłem tą pastę i szczotkę i podszedłem do wody.Rybki się wystraszyły,kiedy spojrzałem w taflę rzeki więc mogłem na spokojnie umyć kły. (no comment)...i niech tak zostanie...a na sam koniec tego jakże pięknego dnia,idąc za przedłużaczem od stacjonarnego dowlokłem się do jaskini z pełnym brzuchem.
Rufuś Rufuś ty się nie kłóć z żółtą czcionką xD Genialne to jest ;p
OdpowiedzUsuń